Odnoszę
takie wrażenie, że u nas w Polsce ewidentnie brakuje czegoś takiego jak kultura
picia. Oczywiście wszystko to zależy od najbliższego otoczenia, w którym się
wychowujemy przez te kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt lat. Ale co impreza,
to wóda na stół i pstryk! Kolejna zawleczka od otwieranego piwa wydaje
charakterystyczny dźwięk. I tu się pojawia masa problemów.
Po
pierwsze, wyścigi. Picie jest traktowane jak biegi przełajowe. Ty nie masz
spacerować. Ty masz zapierdalać jak filip w konopiach. Wygląda to tak, jakby
zaraz któryś z biesiadników miał podnieść pistolet i wystrzelić w powietrze.
Jeśli pijesz jedno piwo przez godzinę, zaraz znajdzie się ktoś, kto zwróci ci
uwagę, że się obijasz. To jest smutne życie Polaka, tu nie ma czasu na
delektowanie się trunkiem.
Po
drugie, skoro są wyścigi, to i muszą być kolejne etapy tego biegu. Zawody nie
mogą według większości imprezowiczów polegać na spożyciu jednego albo dwóch
piw. Oni oczekują od ciebie bycia alkoholowym Flashem w tych istnych
bachanaliach.
A
powiedz, że nie pijesz, bo alkohol źle wpływa na twoje samopoczucie, to nagle z
rękawa wysypią się im argumenty, że gadasz głupoty, bo na imprezie się spożywa.
Uchodzisz wówczas za dziwaka, który nie chce marnować jednego dnia na picie, a
drugiego na kaca, tylko woli czuć się po prostu dobrze. Nie, obrażasz świętą
tradycję.
I
nagle, siedząc w tych oparach dywagacji o niczym, zakrapianych kieliszkiem
wódki, uświadamiasz sobie, że nie ma tak naprawdę o czym rozmawiać. Nie
istnieją żadne tematy poza powtarzającymi się echami. Masz deja vu, bo już
kiedyś to słyszałeś, i to wielokrotnie. Biesiadnicy dumnie wybąkują, na kogo
oddadzą głos, jak bardzo szanują papieża i co by zrobili, gdyby te piętnaście
lat temu jednak nie zrzekli się działki. Ogólnie bazują na przyszłych
fantazjach i przeszłych alternatywnych biegach rzeczywistości. To jest smutne.
Albo inaczej. To powinno być dla nich smutne, tyle że nie jest.
Sytuacja
ta powtarza się regularnie bez uczenia się na błędach, bez wyciągania wniosków.
Następny dzień zwiastuje jedynie ból głowy i niepamięć, a przy tym solidne
uszkodzenie szarych komórek i wątroby. Dnia poprzedniego byli kimś, choć
jedynie im się tak wydawało. Pieniędzy nadal na kontach im nie przybyło, jednak
na pewno starczy na kolejną Żołądkową.
Pić powinno się zatem z głową, a nie głowić się z piciem.